Przez wiele lat Patryk Jendruchniewicz toczył walkę z nowotworem. Choroba ustąpiła, ale chłopiec stracił obie gałki oczne. Patryk musi nosić specjalne protezy, które dużo kosztują, a trzeba je wymieniać co roku.
O 13-letnim Patryku Jendruchniewiczu pisaliśmy już w Życiu Siedleckim nie raz. Wspólnie z innymi mediami prowadziliśmy akcje pomocowe dla chłopca chorego na raka oczu.
Potrzebne nowe
Dzięki wpłatom darczyńców i zaangażowaniu wielu osób Patryk wygrał z chorobą. Jednak za to zwycięstwo w walce z nowotworem oczu - siatkówczakiem - chłopiec zapłacił ogromną cenę. Lekarze byli zmuszeni usunąć oczy, by zneutralizować ogniska nowotworu.
Teraz Patryk ma protezy, które raz w roku muszą być wymieniane na nowe. 13-latek rośnie, a sztuczne gałki oczne po pewnym czasie stają się za małe i wypadają. Niestety, nie może obejść się bez protez oczu, które stanowią barierę dla zakażenia oczodołów. Bo gdyby doszło do zakażenia, Patryk mógłby nie przeżyć infekcji.
Protezy kosztują 6 tysięcy, a rodziców chłopca nie stać na coroczne wydanie takiej kwoty, bo ma na wychowaniu jeszcze trójkę dzieci. Mama Patryka nie pracuje, ojciec jest rencistą. Do tej pory pozyskiwali pieniądze z subkonta, na które pieniądze wpłacili darczyńcy, ale teraz konto opustoszało. Protezy trzeba kupić najdalej w czerwcu. Jeżeli do tej pory nie zbiorą odpowiedniej sumy, może dojść do poważnych komplikacji zdrowotnych chłopca. Pani Justyna mama Patryka prosi o pomoc.
Długo walczył
Przypomnijmy krótko historię chłopczyka. Rodzice Patryka w 2006 roku zauważyli, że synek ma zmieniony kolor lewego oka. To ich zaniepokoiło, bo jego tata chorował na nowotwór oczu. Choroba u ojca została powstrzymana, ale należało sprawdzić czy przypadkiem maluch nie odziedziczył skłonności do raka. Diagnoza była straszna: „siatkówczak”.
W 2007 lekarze amputowali Patrykowi lewą gałkę oczną. Walka o prawa trwała długo, dzięki wsparciu ludzi dobrej woli Patryk wyjechał nawet na badania do zagranicznych klinik. Jednak leczenie się nie powiodło i w 2011 stracił prawe oko. Gdyby nie to, mógłby już nie żyć, bo rak zaczynał atakować mózg. Długa i wycieńczająca organizm malca chemia zatrzymała rozwój nowotworu. Rodzice mówią, że straszna choroba już nie powróci.
- Już czas, żeby synek miał nowe protezy oczu, bo te które kupiliśmy wiosną ubiegłego roku są za luźne - mówi pani Justyna mama Patryka - Ale co z tego, kiedy nie mamy na nie pieniędzy. Jak nie zrobimy nowych oczek dla Patryka, to te co nosi teraz za chwilę będą wypadać i do oczodołów zaczną się dostawać zanieczyszczenia i bakterie, co może doprowadzić do śmiertelnego zakażenia organizmu.
Mama Patryka musi codziennie dezynfekować sztuczne gałki oczne, by utrzymać higienę. Wyjmuje protezy i myje je odpowiednim środkiem.
Pieniądze dla Patryka można wpłacać na konto: 78 9194 0007 0027 9318 2000 0010.
Nr KRS: 0000223111.
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu Życia Siedleckiego z 28 kwietnia. Z uwagi na liczne prośby Czytelników, udostępniamy materiał w Internecie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz